Koniec Filmu o Nich.

Kiedy Twoje miasto jest szare, a z czasem masz wrażenie, że nic się w nim nie zmienia, potrzeba osób, które dodadzą wiary w tak znane powiedzenie, że "marzenia się spełniają". Historia Chorzowa zaczęła się w 1257 roku, historia zespołu, który nie pojawiał się w popularnych stacjach radiowych i zawsze grał na żywo, w 2003. 






"Do wszystkiego trzeba dojrzeć, dojść małymi kroczkami. Uda Ci się, jeżeli tylko uwierzysz." - powiedział na jednej z lekcji śpiewu, Andrzej Lampert. Byłam zdeterminowana, kochałam muzykę i chciałam, żeby była całym moim życiem. Z czasem jednak lekcje śpiewu stały się lekcjami z życia, pewnego rodzaju terapią z człowiekiem, który zawsze był dla mnie autorytetem, Mistrzem.

Każda piosenka PINu była przepełniona prawdą, miała sens. I może właśnie dlatego, trudno było usłyszeć ich w rozgłośniach radiowych, w których co druga piosenka brzmi tak samo, a tekst jest tak samo ambitny jak "ja nie kocham Ciebie, Ty nie kochasz mnie - da, da, da". Zespół z Serca Górnego Śląska stawiał sobie poprzeczkę wysoko. Zawodowi muzycy, którzy nie akceptowali grania z playbacku, niejednokrotnie byli jedynym "punktem programu" całkowicie na żywo. Chyba własnie to, sprawiało, że zespół był bardzo ceniony. Ceniony, choć niedoceniany.

Kiedy z Chorzowa wyruszyła ekspansja na Karlshamn, w fanach rozbudziła się nadzieja, że to właśnie moment na docenienie ogromu talentu, pasji i świetnej muzyki, jaką tworzył chorzowski zespół. Na Festiwalu Piosenki Krajów Nadbałtyckich w 2009 roku, PIN zdobył nagrodę publiczności. W kolejnym roku PIN wziął udział w preselekcjach do Eurowizji. Piosenka, którą zaprezentowali była ponad wszystko. "PINlady" to manifest tego, co PIN próbował przekazać od kilku lat, muzycznie. Muzyka rozrywkowa i opera - dwa światy, pomiędzy którymi było rozdarte serce wokalisty, w trzech minutach stworzyły balladę, która zapada w pamięć. "PINlady" miała dać Polsce wspaniały start w Eurowizji, sprawić, że świat zapamięta zgrany zespół z Chorzowa na długie, długie lata. Panowie podjęli jednak decyzje o wycofaniu się z eurowizyjnego wyścigu na kilka tygodni przed preselekcjami. Może to i lepiej? 


Koncerty PINu bardzo różniły się od innych. Zawsze zaskakiwały i nigdy nie były takie same. Najlepszym przykładem na to był projekt "PINklasycznie", który został zaprezentowany na Inauguracji Roku Kulturalnego w Teatrze Rozrywki. To była godzina, podczas której wszyscy przenieśli się do innego świata. Ten chorzowski, szary i niezmieniający się, odszedł w zapomnienie.     To była magia PINu, pasji, ludzi, muzyki, przyjaźni. 


Kiedy czytałam oficjalny komunikat o zakończeniu działalności przez zespół, z oczu samowolnie wypłynęły łzy. Skończyło się coś, co pomagało przetrwać najgorsze chwile. Nutami, słowami, energią, PIN dodawał wiary w to, że kolejny dzień będzie lepszy. Z dumą mogę powiedzieć, że byłam, jestem i będę fanką zespołu, który był jednym z ostatnich TAK dobrych na polskim rynku.


"Nie bój się życia, ono słodki miewa smak. I nie daj się ludziom, którzy tłumią dziś Twój głos." - te słowa, powinny zapaść w pamięci każdemu. Bo nawet  jeżeli nie jesteś fanem PINu, każdy potrzebuje piosenek, które dodadzą siły do przetrwania. 











Popularne posty