Jak uszczypnie, będzie znak

Zaczynamy doceniać to, co mamy, dopiero kiedy to tracimy. Tak jest z miłością, z przyjaciółmi, z pracą czy bliskimi, którzy odchodzą. Ciągle za czymś gonimy, pokonujemy maraton 'ŻYCIE' bez chwili wytchnienia, aż w końcu na trasie stajemy się swoimi własnymi przeciwnikami. Bo gdy On może zaatakować, wolimy go nie zauważać, zamiast kontratakować.












Śmierć nie jest tematem tabu. Potrafię o niej rozmawiać, pisać, czasem może przechodzi to w czarny humor, który nie każdy potrafi zrozumieć. Żyję szybko, nie chcę stracić ani chwili. Praca, studia, Wyspa, dom. Ciągle nowe wyzwania, projekty i podróże. Próba życia tak, żeby coś po mnie zostało. Może mam za mało lat, żeby tak myśleć, a może właśnie to prawidłowy tok myślenia.

'STOP' – na trasie mojego maratonu pojawił się znak, którego nie mogłam już ominąć. Zwlekałam z zatrzymaniem się, aż w końcu nie było wyjścia. Osłabienie organizmu, wyczuwalne zgrubienia na piersi, stan zapalny i szybkie stwierdzenie 'musimy zrobić badania'. Kilka tygodni wcześniej usłyszałam od innego lekarza, że jestem za młoda, żeby umierać na raka.

Żyłam w tej niepewności kilkanaście dni. Nagle sprint stał się chodem, a świat zaczął wydawać się jakiś inny. Zauważałam tysiące szczegółów, o których w tym ciągłym biegu zapomniałam. Wystarczyło zwolnić.

Nie boje się śmierci, nawet tej młodej. Boje się tego, co przeżyłaby moja rodzina. Na szczęście tym razem, to nie moja kolej.

Codziennie na raka umiera w Polsce 270 osób, 3/4 to zbyt późne diagnozy. Boimy się diagnozy, badań. Myślimy, że niezdiagnozowany rak, nie jest rakiem. Też tak myślałam. Kiedy usłyszałam, że muszę uważać i częściej się badać, bo na razie nic mi nie jest, ale jestem w grupie ryzyka, obiecałam sobie, że zwolnię, zadbam o siebie i zacznę spełniać te marzenia, o których zapomniałam.

Życie jest za krótkie, żeby bać się raka. 


Popularne posty