"You've gotta be your own quarterback now." - Glee, "The Quarterback"
Kiedy 14. lipca rano przeczytałam informację o śmierci Coriego Monteith, przez moją głowę przebrnęło milion myśli, ale tylko jedna zapadła mi w pamięć - za dużo dobrych ludzi, ważnych dla młodych, odchodzi z tego świata.
Chyba każdy bał się tego odcinka. Czy nie przesadzą? Jak 'uśmiercą' postać Coriego? Jak poradzi sobie Lea? No i jeszcze jedno, to najważniejsze - ile hektolitrów łez wyleję? Tego ostatniego bałam się najbardziej. Nie dość, że Glee potrafi wzruszyć mnie do łez w co drugim odcinku, to jeszcze powrót do śmierci Monteith'a będzie powrotem do ran, które nie są jeszcze zagojone.
"Nieważne, jak umarł. To tylko jeden moment jego życia. Ważne, jak żył."
Cory Monteith zmarł po przedawkowaniu mieszanki heroiny i alkoholu. Czy dla osoby, która walczyła z uzależnieniem, taka śmierć nie jest porażką? Nie nam to oceniać. Z informacji, jakie docierały do nas zza Oceanu można było wywnioskować, że aktor walkę tę wygrał. Przynajmniej chwilowo.
Wiele osób zarzuca twórcom Glee, że powinni podać przyczynę śmierci Finna, ale czy to ma jakieś znaczenie? Oczywiście, jest różnica między śmiercią z przedawkowania, a śmiercią w wypadku samochodowym. Jednak istnieje też jeden wspólny mianownik tych dwóch przyczyn - wielki ból rodziny, przyjaciół, znajomych, fanów. Śmierć już sama w sobie jest ogromnym cierpieniem dla bliskich, a ciągłe powtarzanie powodu tej straty w niczym nie pomaga.
"Bycie razem jest trudne. Sprawia, że to wszystko staje się prawdziwe."
Żałobę każdy przeżywa na swój własny, indywidualny sposób. W "Glee" możemy zobaczyć kilka z nich. Jasne, pewnie mało kto wyraża swoje uczucia przez piosenki w normalnym życiu, ale uwierzcie mi - to pomaga.
Dla młodych ludzi, którzy nie przeżyli tak ogromnej straty w swoim życiu, ten odcinek ich ulubionego serialu może być szokiem albo wręcz przeciwnie, kolorowym obrazkiem żałoby, która nie nigdy nie jest prosta.
Czasem za dużo ludzi w okół sprawia, że czujemy się przytłoczeni. Jednak jest jeszcze jedna wersja bycia samemu - kiedy przechodzisz przez ulicę, a dziesiątki oczu patrzą na Ciebie ze smutkiem, bo straciłeś kogoś ważnego, wszystko zaczyna stawać się rzeczywistością. Budzisz się ze złego snu, który miał trwać tylko jedną noc. Prawda jest okrutna - straciłeś kogoś na resztę swojej ziemskiej podróży.
"I tylko na chwilę, zapominasz. A potem pamiętasz, a to jak dostawanie tego jednego telefon ciągle, i ciągle."
Trzeci odcinek piątego sezonu Glee pokazuje nie tylko to, co czują przyjaciele, ale także to, co czuje miłość życia Hudsona oraz jego matka. Ktoś bardzo mi bliski w noc, kiedy budziłam się ze złego snu, który stawał się rzeczywistością, powiedział mi, że żadna z nas nigdy nie zrozumie bólu, który teraz przeżywamy. Ból matki jest zupełnie inny, bo przeżyła swoje dziecko. Ból miłości życia sprawia, że resztę pobytu na Ziemi spędzi nosząc w sercu ukochanego. Ból sieroty sprawia że nagle nie wiesz, kim jesteś. Każdy cierpi na swój sposób.
Śmierć osoby publicznej jest tym gorsza, że rodzina musi zmierzyć się z mediami. Lea poradziła sobie z tym doskonale, ale trzeba pamiętać, że takich cichych, silnych bohaterów są pomiędzy nami dziesiątki.
"Ta linia pomiędzy latami. To całe jego życie. Wszystko co się wydarzyło jest w tej linii."
Dawno nie było tak dobrego odcinka Glee. Dawno nie płakałam tak wiele, tak otwarcie. Nigdy nie pomyślałam, że śpiewanie faktycznie pomogło mi przetrwać śmierć Taty.
Kiedy przyszłam do szpitala 14 lipca, na 9 dni przed śmiercią Taty i dzień po śmierci Coriego, zaczęłam nieświadomie śpiewać "I'll stand by you". Dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że tylko w ten sposób potrafię przekazać swoje emocje. Śpiewając dla kogoś, kto zawsze miał być ze mnie dumny.
Mogę się założyć, że Lea postanowiła dokładnie to samo - być silną dla człowieka, którego będzie kochała do końca swych dni. To, co zrobiła ekipa Glee jest godne podziwu. Byli sobą, nie postaciami, które przyszło im odgrywać.
To właśnie bycie sobą w tych najtrudniejszych momentach jest wielkim wyczynem. Pokazywanie swoich emocji, łez, zagubienia... Życie płata figle, jest ironiczne, pokazuje nam, że nie możemy niczego zaplanować. Bóg, Allah, karma... w cokolwiek wierzysz, nie odkładaj niczego na później.
The show must go…all over the place…or something. |