Zaplanowałam swój pogrzeb
Pochowajcie
mnie w najpiękniejszej sukience, która wisi w mojej szafie i
butach, w których normalnie nie przeszłabym kilku kroków; przed
Tron Boga i tak pójdę boso. Na moje usta nałóżcie czerwień, bo
to jedyny element młodości, który zawsze dodawał mi pewności.
Niech będzie pewnością, że zawsze będę obok Ciebie. Bo jedyne o
co bym się martwiła, to Ty. Zaplanowałam swój pogrzeb. I pewnie
gdybym pewnego słonecznego dnia nie poszła do lekarza, już dawno
byłoby po wszystkim.
Według
danych GUS co roku 156,6 tysiąca Polaków słyszy diagnozę: rak.
Najwięcej osób usłyszy to na Śląsku, najmniej w lubuskim. Skupmy
się jednak na nas, babach. Bo mamy w sobie coś takiego, że
wszędzie nam po drodze – tylko do lekarza jakoś nie. Mamy na
głowie karierę, faceta, rodzinę, udowadnianie całemu światu, że
skoro mamy cycki, wcale nie jesteśmy słabszą płcią. I tak oto
żyjemy w ciągłym biegu, bez chwili dla siebie, bez godziny na to,
żeby skoczyć do ginekologa raz na trzy miesiące i upewnić się,
że „z naszym podwoziem” wszystko ok.
Żeby
nie było – sama nie jestem lepsza. Choć chyba trochę lepsza od
swojej Mamy, która z wizytą u naszej przesympatycznej rodzinnej
lekarki czeka, aż nie potrafi dotrzeć spacerem na Wyspę. Bo praca,
milion obowiązków i brak czasu. I ja to rozumiem. Sama aktualnie
odwlekam wizytę u lekarza na luty, do kolejnej umówionej kontroli w
Tarnopolu. I niby w tym odraczaniu terminu lekarskiej pogawędki jest
dużo myślenia o innych, ich potrzebach, czy naszych własnych
potrzebach wyższych. Tylko czy jest coś ważniejszego niż zdrowie?
Ten tylko się dowie, kto je straci.
Kilka
miesięcy temu stwierdziłam, że pora zarejestrować się na
kontrolę u onkologa. I tak była opóźniona o dobre osiem miesięcy,
ale kiedyś w końcu trzeba było wykonać telefon. „Pani doktor
nie będzie” - wybrzmiała pielęgniarka po drugiej stronie.
Grzecznie zapytałam, kiedy wróci z urlopu. „Pani doktor zmarła
niedawno. Na raka piersi.” Szewc bez butów chodzi, co? Ta Lekarka
była pierwszą osobą, która ze szczerością, która aż zabolała,
kazała mi „ogarniać swoje cycki”. I to nie dlatego, że siedząc
w tramwaju czy innym pojeździe komunikacji miejskiej, faceci gapią
się na nie jakby widzieli milion dolców w gotówce. Jestem w grupie
ryzyka. Jestem tego świadoma, a każdy kolejny wybryk mojego
organizmu sprawia, że ten wymyślony pogrzeb jest o krok bliżej.
W
2013 roku na raka w Polsce zachorowało ponad 17 tysięcy kobiet. Ta
liczba z roku na rok się powiększa. Tak samo jak rośnie liczba
zachorowań coraz to młodszych kobiet. Bo rak piersi, szyjki macicy,
tarczycy czy jajników nie dotyczy już tylko Pań po 50. Tu nie
chodzi o różowe wstążki, paznokcie, makijaże, koszulki czy inne
akcesoria. Chodzi o życie. Twoje, Twojej przyjaciółki, mamy, moje.
To codzienne zabieganie jest dla kogoś, ale czy kiedykolwiek
pomyślałaś, co ten Ktoś zrobi, kiedy Ciebie zabraknie? A
przecież tak łatwo temu zapobiec. Wystarczy samobadanie piersi
(chociaż to z partnerem może być świetną grą wstępną!),
regularne odwiedziny ginekologa i reagowanie na każdą pierdołę.
Bo jak powiedziała Pani Onkolog – lepiej być przewrażliwionym,
niż obudzić się po chemii na oddziale onkologicznym.
Dbajmy
o swoje cycki i „podwozia”. Bo to nie tylko element dumy,
przyjemności i siły. To część naszego zdrowia, które jest
najważniejsze. Tylko zając to zając, zdrowie nie poczeka.
Komentarze
Prześlij komentarz