Ja mam 20 lat, Ty masz 20 lat, przed Nami wypalenie zawodowe

Przez trzy lata dążysz do spełnienia swoich najskrytszych marzeń. Poświęcasz wszystko, łącznie z wieloma przyjaźniami, dobrze rokującymi związkami, a po części nawet nauką. Wszystko idzie według planu - idealna praca, którą w sumie sam sobie wymyśliłeś, wolontariat, wymarzony staż, w perspektywie praca, za którą dałbyś się pociąć. I nagle stajesz na rozstaju dróg, gdzie wcale nie stoi dobry Bóg. A nawet jeżeli stoi, nie powie Ci, co z Tobą będzie, bo być może znalazłeś się na niewłaściwym zakręcie.




W sumie właśnie kończysz najdłuższy związek swojego życia. - spojrzałam na Niego z politowaniem i niepewnością, ale pewnie kontynuował – Związek ze skokami. Roześmiałam się, choć do śmiechu wcale mi nie było. Trafił w samo sedno problemu.
Miałam 17 lat, kiedy w moim życiu zaczęło się to słodkie szaleństwo. Mogłam spełniać marzenia, podróżować, pisać, robić zdjęcia, tworzyć coś nowego, a do tego ciągle poznawać niesamowitych ludzi. Znalazłam swoje miejsce, w którym mogłam być sobą, błyszczeć, i nie oszukujmy się, dobrze się bawić. Ponoć trzeba uważać, o czym się marzy, bo przypadkiem sny mogą się spełnić.

W październiku Philip Sjøen ogłosił, że robi sobie przerwę od skoków, bo dopada go wypalenie zawodowe. Norweg ma 20 lat, a jego kariera rozwijała się w zastraszającym tempie. Najczęściej zadawane pytanie po tej wypowiedzi, wcale nie brzmiało „co dalej?” lub „jak możemy Ci pomóc?”, ale „jakim cudem w wieku 20 lat można cierpieć na wypalenie zawodowe?!” Otóż, Szanowni Państwo, można!

Już na początku gimnazjum, na każdym kroku, przypominano nam o tym, że najważniejsze jest CV, a im wcześniej zaczniesz budować swoją ścieżkę kariery, tym szybciej osiągniesz sukces. I tak, co ambitniejsze dziecko, zaczynało swój wyścig szczurów wcześniej, może za wcześnie?


Kiedy wszystko idzie jak po maśle, dostajesz to, czego chcesz i jesteś jednym z najlepszych, chcesz więcej i więcej. Dostałeś palec, ale on już nie wystarcza – chcesz całej ręki, może nawet całego ciała? I nagle, jak piorun w piękny dzień, zaczyna się efekt domina. Choroba, problemy w domu, związku, blokada psychiczna – nieważne, wszystko przestaje tracić na wartości. Musisz zwolnić, a przecież Twoja praca i tryb życia nie są do tego przyzwyczajone. Radość? Satysfakcja? Zakończyły się wraz z większą przeszkodą. Nawet taki mistrz jak Schlierenazuer, który przecież słynął ze swoje pewności siebie, nie wytrzymał.

Kilka miesięcy temu Daria śmiała się, że mój pracoholizm doprowadzi mnie do wypalenia zawodowego jeszcze przed dwudziestymi urodzinami. Dużo się nie pomyliła. Moim przeciwnikiem była choroba, która kazała mi zwolnić i zmienić prawie wszystko. Dzisiaj stoję na rozdrożu, próbując poukładać wszystko tak, żeby nie kończyć najdłuższego związku w swoim życiu. Ciągle szukam tego dobrego Boga, który wskaże mi drogę, ale na razie kiepsko mi idzie. Jedno jest pewne – kiedy poświęciłeś czemuś spory kawałek swojego życia, znalazłeś nową rodzinę, nie rezygnujesz tak łatwo. Nawet, jeśli trzeba zrobić przerwę, szukasz drogi, która pozwoli połączyć największą pasję z bardziej zdrowym stylem życia. W końcu z prawdziwej miłości i marzeń nigdy się nie rezygnuje, czyż nie?


Może wystarczy wyluzować, żeby znów poczuć radość z tego, co się robi?

Popularne posty