#ListyDoS Spóźnienie
Bielsko-Biała, 30.03.2017
Stefie,
Znowu się spóźniłeś.
Kolejny raz. Tym razem to nie ja przyszłam za wcześnie, to Ona Cię
zatrzymała. Ze mną stały tysiące ludzi. Czekałam przed ogromnym,
betonowym budynkiem z setkami ludzi, których twarze znałam mniej
lub bardziej. Fioletowa róża, którą trzymałam w ręku miała mi
dodawać otuchy. Zaśmiałam się. Tylko Ty potrafisz sprawić, że
zabiegani na co dzień ludzie potrafią cierpliwie czekać. Cecha
Twoja i gwiazd rocka.
Gwiazda rocka w wydaniu
lokalnym. I zupełnie nie muzycznym, bo muzykę przejęłam ja. Po
tamtej sobocie w gazetach pisali, że byłam dzielna, bo chwyciłam
za mikrofon i zaśpiewałam. Dobre sobie... Twoi wrogowie nagle
wychwalali Cię pod niebiosa. Bo społecznik, zawsze dla ludzi,
bezproblemowy. Ponoć Twoją jedyną wadą jest niepunktualność.
Dasz wiarę? Nawet na to znalazło się wytłumaczenie – na ulicy
ktoś Cię zaczepił, poprosił o pomoc a Ty jak zwykle wolałeś
oddać ostatnie zaskórniaki zamiast kupić sobie buty. A przecież
uwielbiałeś zakupy, bo te wszystkie ciuchy tak dobrze wyglądały
potem na zdjęciach. Ostatecznie dobrze wyglądają teraz na mnie.
Ponoć w ogóle jestem do Ciebie podobna. Słyszę to na każdym
kroku. Że mam oczy jak Ty, uśmiecham się zupełnie jak Stefan albo
myślę tak jak Ty. Za wysoko postawiłeś mi poprzeczkę, Tato!
Twój pogrzeb był dopiero
początkiem. Kiedy zobaczyłam tych wszystkich ludzi, którzy nie
mieścili się w kościele pomyślałam, że chyba jednak miałam
rację. Mój Ojciec jest Superbohaterem. Po telefonie z cholernego
Sosnowca na Wyspę przychodzili wszyscy. Prawdziwi rozbitkowie
statku, któremu zabrakło kapitana. Doskonale pamiętam moment, w
którym kazałam jednym przygotować psalm, drugim upiec ciasto, a
Mamie kupić sukienkę. W drzwiach stanął trzydziestolatek, który
zapytał czy może po prostu u nas pobyć. Tutaj, na Wyspie. -Wie
Pani, on mnie uratował. Kiedy wszyscy spisali mnie na straty, a ja
przyszedłem do Urzędu żeby nawrzeszczeć na kolejnego barana,
spotkałem tam właśnie jego. Uśmiechnął się do mnie i
wiedziałem, że będzie dobrze. Nie spisywał kolejnego
raportu z dyżuru radnego. Nie pytał o to, dlaczego mając pracę
nie byłem w stanie spłacić długów. On po prostu był. Chciał
pomóc i to zrobił... Jestem mu tak bardzo wdzięczny... - Łzy
same płynęły mu po policzkach. Wtedy dotarło do mnie co miałeś
na myśli mówiąc mi, że za dużo we mnie egoizmu. Historia tego
faceta była warta o wiele więcej niż nasze wakacje.
To zabawne, że kiedy
wszyscy płakali, ja się uśmiechałam. Pocieszałam innych, że
niby tak będzie dla Ciebie lepiej, że gdybyś miał cierpieć
tutaj, przechodzić przez piekło na Ziemi, że Bóg tak chciał. W
luźniejszej wersji: dobrzy ludzie umierają młodo i przynajmniej
teraz może być z nami wszędzie. - Przestań bredzić. - M. pierwszy raz płakał na pogrzebie. - Wyobraź sobie, że
moja matka za każdym razem kiedy się z nim mijała na ulicy wracała
do domu cała w skowronkach, bo nikt tak jak pan Sierotnik nie
potrafi podbudować człowieka i odbudować jego wiary w ludzi. Jej
jedyna motywacja do działania właśnie leży w grobie.
-Boże! Jak mogłeś! Jak
mogłeś nam to zrobić?! - Zapłakana
kobieta w starych jeansach wpadła do kaplicy potentata pogrzebowego.
Leżałeś w trumnie trochę tak, jakbyś spał. - Panie
Stefanie, niech się Pan obudzi! Przecież musi Pan z nami być! Miał
Pan zobaczyć nasze nowe mieszkanie, dzieci dostały w końcu nowe
książki! Panie Stefanie... - Mama
czwórki dzieci tarmosiła Twoją rękę. Nie reagowałeś. Ona
upadła obok trumny. Do drewnianej skrzyni włożyła wieniec
pięknych kwiatów i kartkę z jednym prostym słowem „dziękuję”.
Założę się, że na te zielsko wydała swoje ostatnie pieniądze.
Człowiek z obsługi pierwszy raz widział takie show. A nie mówiłam,
gwiazda rocka!
Ksiądz
z ambony mówił, że jeszcze wszystko będzie dobrze, tylko musimy
przejść przez morze łez. Od chwili gdy pieprzony skrzep zgasił
światło, które dawałeś nam wszystkim minęły już prawie cztery
lata. Na morzu ciągle nie widać lądu. Jest tylko widok na Wyspę.
Tęsknię Papo.