Czas na wiosnę
Pora
wyciągnąć z szafy trampki, kolorowe okulary przeciwsłoneczne i
cienkie szaliki. Spacery, rowery i letnie bajery – wszystko, na co
czekaliśmy przez zimowe, długie wieczory. Słoneczne poranki
spędzone w drodze na uczelnię, poza wiosną, oznaczają jeszcze
jedno - skończył się sezon skoków narciarskich.
Poniedziałek,
6:20. Wchodzę do domu ze standardową walizką, prezentami i
ogromnym zmęczeniem, które zamyka mi samowolnie oczy. Mama zdążyła
mi zadać tylko jedno pytanie:'dziecko, co ty będziesz robiła z
taką ilością czasu?!' Chyba nawet nie odpowiedziałam, więc Mamo,
spieszę z wyjaśnieniem! Będę jeździć na rowerze, uczyć się i
odpoczywać. Mama pewnie właśnie wybuchła śmiechem, jak każdy
kto zdążył mnie choć trochę poznać.
Koniec
sezonu nie oznacza końca pracy. W swoim kalendarzu znalazłam
wczoraj listę 'do zrobienia po sezonie', połowa z nich ciągle
dotyczy skoków. Dobrze czy źle, pewnie dowiem się później. Na tą
chwilę jestem z tego powodu bardzo, bardzo szczęśliwa. Podążanie
drogą, którą się wybrało jest ciężkie, ale daje ogromną
satysfakcję.
Czytałam
chyba wszystkie możliwe podsumowania sezonu 2014/15. O braku
psychologa, złych wynikach, uciekającym nam świecie i innych
perypetiach. Wielkie rozczarowania przychodzą wraz z wielkimi
nadziejami. Brązowy medal na Mistrzostwach Świata w Falun nie
smakowałby tak dobrze, gdyby od listopada polscy zawodnicy byli w
czołówce każdych zawodów. Wtedy pewnie trzecie miejsce byłoby
bardzo słabe. Nie mówię, że nie trzeba zmian, trzeba. Zostawmy to
jednak ludziom, którzy naprawdę się na tym znają. Wiem, że każdy
Polak jest ekspertem w dziedzinie piłki nożnej i skoków
narciarskich, ale tym razem zróbmy sobie wolne.
Ten
sezon miał wielu bohaterów. Prevc i Freund walczyli do ostatniego
skoku, pokazując ogromną klasę. Nie jestem ogromną fanką
Słoweńca, ale znając jego ambitne podejście do sportowego życia
wiem, że kolejna zima upłynie nam pod znakiem Prevca. Na słoweńskim
busie, którym jeżdżą zawodnicy, widnieje napis mówiący o tym,
że mistrzostwo nie jest tworzone na siłowni. Pero to mistrzostwo
ma w głowie i tym właśnie wygrywa.
Długie,
intensywne pięć miesięcy dały ogromną lekcję pokory i walki o
swoje. Teraz pora na wyciąganie wniosków i naukę na własnych
błędach.