Pracoholizm Taty #DzieńOjca
Kiedy pod jednym dachem mieszkają trzy baby, połączone tym samym DNA, czasem ciężko o wzajemne zrozumienie i brak wojen. Jeszcze trudniej, kiedy od 23 miesięcy mieszkają same, starając się uporać ze śmiercią Faceta, którego wszystkie trzy ciągle kochają.
W ciągu dwóch lat można stać się gwiazdą rocka, perfekcyjną panią czy piłkarzem z pierwszych stron gazet. Czasem jednak te dwa lata zmuszają do nauki przykręcania półek, odtykania zatkanych rur czy naprawy zepsutego piecyka gazowego, bo trzeba naprawić go na już, a na technika trzeba czekać. Wszystko, co pozornie złe w życiu, uczy nas czegoś dobrego. Tak jak i w tym przypadku.
Kiedy umiera ukochany facet, wszystko wywraca się do góry nogami. Nagle trzeba zmienić każdy element życia, zacząć planować kolejne miesiące bez Niego. Mój Dziadek kilka miesięcy przed śmiercią stwierdził, że woli umrzeć pierwszy, przed Babcią, bo Ona bez niego sobie poradzi, na odwrót byłoby ciężko. Baby może są jakieś inne, ale na pewno są silne. Muszą w to tylko uwierzyć, a czasem nie mają innego wyjścia.
Może nam było w jakiś, niezrozumiały dla wszystkich, sposób łatwiej. Tata był rasowym pracoholikiem. Kochał swoją pracę, kochał ludzi, poświęcił się dla "Wyspy". Konsekwencja była prosta - w domu był prawie że gościem. Do dziś łapię się na tym, że gdy ktoś wchodzi nocą po schodach, zaspana myślę, że to Stef wrócił. Nie musiałyśmy uczyć się wszystkiego od nowa, bo jego częsta nieobecność czy spóźnianie się, zmusiło nas do przyzwyczajania się. Nienawidziłam tego, ale to błogosławieństwo.
W ciągu dwóch lat można stać się gwiazdą rocka, perfekcyjną panią czy piłkarzem z pierwszych stron gazet. Czasem jednak te dwa lata zmuszają do nauki przykręcania półek, odtykania zatkanych rur czy naprawy zepsutego piecyka gazowego, bo trzeba naprawić go na już, a na technika trzeba czekać. Wszystko, co pozornie złe w życiu, uczy nas czegoś dobrego. Tak jak i w tym przypadku.
Kiedy umiera ukochany facet, wszystko wywraca się do góry nogami. Nagle trzeba zmienić każdy element życia, zacząć planować kolejne miesiące bez Niego. Mój Dziadek kilka miesięcy przed śmiercią stwierdził, że woli umrzeć pierwszy, przed Babcią, bo Ona bez niego sobie poradzi, na odwrót byłoby ciężko. Baby może są jakieś inne, ale na pewno są silne. Muszą w to tylko uwierzyć, a czasem nie mają innego wyjścia.
Może nam było w jakiś, niezrozumiały dla wszystkich, sposób łatwiej. Tata był rasowym pracoholikiem. Kochał swoją pracę, kochał ludzi, poświęcił się dla "Wyspy". Konsekwencja była prosta - w domu był prawie że gościem. Do dziś łapię się na tym, że gdy ktoś wchodzi nocą po schodach, zaspana myślę, że to Stef wrócił. Nie musiałyśmy uczyć się wszystkiego od nowa, bo jego częsta nieobecność czy spóźnianie się, zmusiło nas do przyzwyczajania się. Nienawidziłam tego, ale to błogosławieństwo.
Nie wolno się poddawać. Kiedy ktoś umiera, istnieją miliony powodów, żeby odpuścić, usiąść w kącie i płakać. Tylko po co?
Kiedy ktoś umiera, zostawia nam swój spadek, którym trzeba się zająć. To kolejne błogosławieństwo. Nie mogłyśmy pozwolić, żeby ta miłość, którą Tata roztaczał w koło, zniknęła razem z nim. W końcu Superbohaterowie nie umierają.
Dwa lata temu, pisząc wpis z okazji Dnia Ojca, miałam łzy w oczach. Dziś nic się nie zmieniło. Znów przychodzi nam stoczyć walkę o życie, tym razem jednej z nas. Nie mam pojęcia, co będzie dalej, ale jednego jestem pewna. Nie poddamy się, bo tego nauczył nas Tata - najlepszy nauczyciel, Superbohater.