Wszystko czego chcę na Święta to brak wojny
Ostatni
list do Dzieciątka, które wedle tradycji przychodzi na Śląsku do
dzieci zamiast wszędobylskiego Mikołaja, napisałam mając kilka
lat. Pewnie poprosiłam wtedy o kolejną lalkę Barbie i pewnie
miała wyglądać jak Księżniczka Sisi. Z czasem zamiast lalek
moje świąteczne marzenia stawiały pod znakiem zapytania wielką
magię Świąt. Wymyśliłam sobie, że do Dziadka znów będę
przychodzić w to samo miejsce, w którym mieszka Babcia, a nie
na cmentarz, a Tata przestanie tyle pracować i przejmować się całym
światem. Miałam kilka lat i wierzyłam, że Dzieciątko może
zdziałać cuda. Dziś może w to nie wierzę, ale mam do
Niego jedną prośbę. Bo wszystko, czego pragnę w te
Święta to brak III Wojny Światowej.
Z
zasady jestem bardzo tolerancyjna. Uwielbiam
ludzi i najchętniej pomogłabym każdemu, żeby było mu lepiej niż
jest. Nawet jeśli oznaczałoby to poświęcenie swojego „dobrze
mi”. Tak też myślałam o uchodźcach, którzy ze swojego kraju
uciekają przed wojną, śmiercią, którzy szukają lepszego i
bezpiecznego życia. Nie zgadzałam się z poglądem, że każdy
muzułmanin to terrorysta, a każdy imigrant chce podłożyć bombę
pod moim domem. Aż przyszło mi spędzić noc na dworcu w
Sztokholmie. Skończyło się zobaczeniem na własne oczy obrazu
nędzy i rozpaczy – uchodźcy śpiący w przedsionkach sklepów i
restauracji, chodzący całymi grupami ciemnoskórzy, silni mężczyźni
i ten jeden, który postanowił pójść za mną.
Łamaną angielszczyzną krzyczał, że mogłabym mu załatwić
legalny pobyt w Europie, a w zamian „na pewno byłoby mi miło”.
Jak bardzo kocham Szwecję, tak bardzo chciałam wracać do Polski.
W
Polsce poza Rojal Bejbi Lewandowskich oraz sukcesami skoczków nie
czekało jednak nic lepszego. Syryjskich uchodźców zastąpił w
krajobrazie rząd, który bardziej przypomina kabaret, nieprzygotowany do swoich występów. A do tego wszystkiego ludzie,
którzy kłócą się o to czy rację ma Mężczyzna z Kotem czy może
raczej Koleś W Pięknym Garniaku. „Ukraiński Tata” podczas
tradycyjnej rozmowy o polityce rzucił „jakim cudem u was nie było
jeszcze Majdanu?!” Mówisz i masz. Tłumy na Wiejskiej, policja pod
siedzibami Wiadomej Partii, bójki, nienawiść, cenzura, strajki i
demonstracje. I tak oto w XXI wieku, pokolenie milenialsów, Z, Y, X
czy jakkolwiek chcecie nas nazywać, przeżywa to, co nasi rodzice.
Tylko Teleranka nam nie zabrali, bo już nie ma.
Wracając
do domu chciałam czuć się bezpiecznie. Niestety bezpieczeństwo to
chyba ostatnie uczucie, jakie towarzyszy dziś ludziom. W tym roku
pierwszy raz poszłam strajkować. Pierwszy raz poczułam, że muszę
uciekać z Polski dla swojego dobra. Pierwszy raz pomyślałam, że
ludzie, którzy powinni pomagać i troszczyć się o nasze
wspólne dobro, powoli nas zabijają. I to wcale nie dlatego, że
dali się przekupić jednym czy drugim, ale przez swoje własne
fanaberie. Tu już nawet nie chodzi o opcję polityczną czy
partię, na którą głosowałam, bo ta i tak nie znalazła się
w sejmie. Ci ze strony prawej powiedzą, że się nie znam,
opętał mnie szatan i wyprali mi mózg. Ci z lewej, że jestem
niepoważna, bo dałam się sprowokować jednej sytuacji i to
jeszcze poza granicami Polski. A ja wam powiem, że mam to wszystko w
dupie. Cyrk jest cyrkiem, niezależnie od tego czy rozpocznie go jego
prezydent czy prezes. A ja w cyrku żyć nie chcę.
Przyjaciółka
z pełną powagą powiedziała mi, że zdaje egzaminy i wyjeżdża z
tego kraju, bo tu będzie gorzej. Tylko gdzie uciekać? Czytasz newsy
i masz wrażenie, że nigdzie nie jest bezpiecznie. Nawet atmosfery
Świąt nie da się poczuć. Bo zamiast radości, na ulicach
jest strach. I nie chodzi tu o moją anty-świąteczną postawę.
Ludzie boją się kochać, uśmiechać, przywiązywać, planować
przyszłość. Babcia, choć opcji politycznej wiadomej, mówi, że
ostatni raz tak bała się w czasie wojny. I ja też się boję.
Dlatego
wszystko, czego chcę na Święta w tym roku to nie lalka,
powrót Dziadka czy Taty, ani nawet wymarzona praca. Wszystko, czego
chcę w te Święta to brak Trzeciej Wojny Światowej. I ogarnięcie
dla polityków, którzy zamiast patrzeć na własne interesy,
nienawiści i tragedie, powinni spojrzeć na terror, któremu sami są
winni. I tak, może w Polsce nie ma fali uchodźców, ale są inne
zagrożenia. Każdy radykalizm jest zły, każda nienawiść prowadzi
do wojny. Zwłaszcza tej lokalnej.
Dlatego
Wam i sobie, a szczególnie Paniom i Panom Politykom życzę, żeby
ta Gwiazdka dała nam stabilizację, nie na kilka dni, ale na
stałe. I zrozumienia, że to ci najbiedniejsi i najsłabsi potrzebują pomocy. Także na drugim końcu świata. W końcu to Boże Narodzenie, które ma zwiastować nam
dobro.
Dobrych
Świąt!