#HighFive: 5 rzeczy za które kocham fotografię 

Dziś fotografem może być każdy. Wystarczy telefon z nadgryzionym jabłuszkiem albo tania lustrzanka. Zamiast galerii sztuki, mamy galerię w telefonach, a inspiracji szukamy na Insta lub innym Tumblrze. Ktoś zastanawiał się, co będzie gdy za kilkadziesiąt lat nasze wnuczki szperając w rodzinnych albumach zamiast pięknych portretów w sukniach i ze starannie zrobionym makijażem, śliczne dziewczynki znajdą selfie z psimi uszami. Nawet nie chcę wiedzieć, co pomyślą. A przecież fotografia to sztuka. Taka prawdziwa, bez nadęcia. Za co można ją kochać?


fot. Maria Grzywa




1.Miliony monet? Zapomnij!


I wcale nie chodzi o miliony monet, które możesz zarobić. Choć to też kwestia, do której lepiej mieć realistyczne podejście. Chodzi o miliony monet, które musisz wydać na sprzęt. Bo dobre zdjęcie można zrobić wszystkim. Kartonem, telefonem, kolorową jednorazówką na 36 klatek; problem może stanowić pralka lub kalkulator, ale dla chcącego nic trudnego! Tak, słyszę to wzdychanie „ale przecież lustrzanka!”. Miałam dokładnie to samo. I wtedy Tata zaciągnął mnie na warsztaty fotografii kreatywnej, pod pretekstem opieki nad dziećmi. Krzysiek, prowadzącywarsztaty, rozdał nam kartony po Tymbarkach i uroczo oznajmił „to będą wasze aparaty!” Wybuchłam śmiechem, szczególnie, że ledwo kilka miesięcy wcześniej dostałam pierwszą lustrzankę. Wymagało czasu, zanim cokolwiek się udało. Ale udało się; radość była wtedy o wiele większa, niż po wybraniu 10 dobrych zdjęć ze stu. Nie liczy się to, ile kasy wydałeś na aparat i obiektyw, liczy się twój talent i wyczucie chwili. Po prostu.




fot. Jagoda Bodzianny




2. Ciągłe doskonalenie


Wśród moich znajomych fotografów najbardziej zaskoczyła mnie Flawia. Kiedy zapytałam, co najbardziej lubi w fotografii, rzuciła, że ciągłe dążenie do doskonałości. „Nieważne ile myślisz, że już wiesz lub umiesz. Zawsze można zrobić coś lepiej i nauczyć się czegoś nowego.” W fotografii nie ma półśrodków. Ci, którzy ich używają szybko wypadają. I nie dotyczy to tylko i wyłącznie kwestii technicznych, ale przede wszystkim emocjonalnych. Bo musisz chcieć doskonale pokazać to, jak ktoś cieszy się ze zwycięstwa lub mieć odwagę uchwycić smutek i rozpacz. A na koniec dnia musisz pogodzić się z tym, że coś się nie udało. Wyciągnąć wnioski i z uśmiechem iść na kolejne zawody, sesję, plener... Jednak zawsze musisz być perfekcjonistą i nie kończyć nauki na etapie „wykadruję, dodam filtr i będzie dobrze.” Uwierz, nie będzie. To nie Snapchat.






3.Autoportret


Trzymając spust migawki, to ty decydujesz o którym detalu czy emocji poinformujesz świat. To ty wybierasz kadr, który wzruszył cię najbardziej; a żeby stworzyć autoportret, wcale nie musisz być na zdjęciu. Kiedyś usłyszałam, że każdym zdjęciem opowiadamy swoją własną historię. Może to bardzo egoistyczne, ale coś w tym jest. Za każdym razem, kiedy przed obiektywem staje człowiek, szukasz w nim cząstki siebie, czegoś co was łączy. Cząstki siebie, którą przestawia dana osoba.
Kilka lat temu mój znajomy wrzucił zdjęcia, na których wyglądał radośnie do bólu. Wszystkie koleżanki zastanawiały się, kto zrobił mu tę sesję. Po chwili rzuciłam, że na pewno jego dziewczyna. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że kogoś ma. Miałam rację. Skąd to wiedziałam? Pokazała to, co lubiła w nim najbardziej. No i nie da się ukryć, kiedy kogoś kochasz, patrzysz inaczej także w jego obiektyw.










4.Wieczna pamiątka


To najczęstsza odpowiedź: fotografię kochamy, bo dzięki niej potrafimy uwieczniać ulotne momenty. „Ulotne chwile łapię jak fotki” czy jakoś tak. Z pojęciem „fotek” nie zgadzam się zupełnie, ale z łapaniem chwil owszem. Pamiętacie odcinek „Pingwinów z Madagaskaru”, gdy Król Julian bał się, że aparat pochłonie cały znany mu świat? Aparat fotograficzny to takie magiczne pudełeczko, które ten świat zachowa. Możemy zachowywać emocje, miejsca, ludzi, pogodę, wschody i zachody słońca... To chyba najbardziej pociągająca strona fotografii. Szczególnie, gdy jedną historię opowiada wielu fotografów. Możecie być pewni, że każdy z nich pokaże wam to inaczej.






5.Paszport


Kiedy zaczęłam robić zdjęcia, a raczej przejęłam pałeczkę po Tacie, nie miałam pojęcia, dokąd mnie to zaprowadzi. Byłam wtedy na totalnym rozdrożu. Chciałam śpiewać, być na scenie, ale jednocześnie być dziennikarką i robić zdjęcia. I pojawiły się skoki. Skoki, które stały się moją sceną, na której mogłam być i dziennikarką i fotografem. Nagle okazało się, że skoczkowie to normalni ludzie, którzy w razie potrzeby potrzymają blendę na sesji swojego kolegi, a tuż przed skokiem potrafią zażartować, nawet rzucić komplementem. Aparat stał się moim paszportem do świata, o którym marzyłam.  Annie Leibovitz wwywiadzie, który będzie dla mnie inspiracją, powiedziała:

(…) kiedy jesteśmy młodzi, aparat jest dla nas jak przyjaciel. Gdziekolwiek jesteśmy, czujemy, że mamy towarzysza, że jesteśmy z kimś. Jest to także rodzaj legitymacji, czujemy że aparat fotograficzny upoważnia nas do tego, żeby być w różnych miejscach i że robimy tam coś ważnego.

Fotografia to styl życia. Trochę jak dziennikarstwo sportowe, jeśli raz zaczniesz, nigdy nie będziesz chciała zrezygnować, nawet jeśli będziesz miała przerwy. Zawsze będziesz wracać, widząc lepiej czy gorzej. Zawsze już będzie przeszkadzać zły kadr, a piękna perspektywa i detale będą opóźniać przybycie na przyjęcia.






Popularne posty