XOXO
Schody
jako centrum dowodzenia światem, opaski na znak ambicji bycia 'it
girl' i masa (niepotrzebnych) intryg; Gossip Girl uczyło i bawiło.
Jak najlepsze wieczorynki, tylko dla trochę starszych dzieci.
Dzięki bogatym dzieciakom z Upper East Side w moim (nieodżałowanym)
gimnazjum panowała moda na sukienki, a dziewczyny jak
mantrę powtarzały, że czekają na swojego Chucka Bassa. I tak
już nam zostało. Przynajmniej z sukienkami, bo wiadomo, że
Chuck jest tylko jeden.
Niech
pierwsza rzuci kamień ta, która nigdy nie chciała poczuć się
jak księżniczka! Ta z Disney'a czy Sisi, a może nawet Księżna
Diana. Bycie rozpieszczaną królewną, która chodzi w pięknych
sukienkach i podróżuje po świecie to najpiękniejsze dziecięce
marzenie. A potem dorastasz i zdajesz sobie sprawę z tego, że ani
księcia na białym koniu, ani korony nie będzie. Chyba, że
nazywasz się Kate. Wtedy znajdzie się nawet uznanie Królowej
Angielskiej.
Pomimo
tego, że zawsze wolałam oglądać serwisy informacyjne
(powiedzieć, że Wiadomości to teraz niepoprawne politycznie) i
zawody sportowe od bajek, chciałabym być jak Sisi. Przepiękna
królewna, która ma swojego Franza i łatwością rozwiązuje
wszelkie problemy polityczne. A potem dorosłam i dowiedziałam się,
że życie Elżbiety (tej austriackiej, nie angielskiej) wcale takie kolorowe nie było. Za to pojawiła
się kolejna, bardziej kształcąca bajka. Tym razem, dla starszych
dzieci.
Każdy
odcinek Gossip Girl oglądałam z zapartym tchem. Piękne suknie,
idealne stylizacje, efektowne makijaże. (No i przystojni faceci, ale
ci!) Dokładnie pamiętam moment, w którym zobaczyłam pierwszy
odcinek. W naszym katolickim zespole szkół jak na dłoni było
widać, kto ogląda Plotkarę. Sukienki zaczęły zastępować
wszechobecne jeansy, a na głowach pojawiały się coraz to
wymyślniejsze opaski. No i obcasy! Obowiązkowo!
Można
by powiedzieć, że kultowa historia dzieciaków z Upper East Side to
taka lekcja dla milenialsów. Bo przyjaciół trzeba mieć blisko,
ale wrogów jeszcze bliżej. Facet, który spróbował kawioru i
wraca do karpia nie jest wart twojej uwagi. Zamiast się poddawać,
lepiej zjeść mrożony jogurt, pięknie się ubrać i
podbijać świat ze zdwojoną siłą. No i czekać na miłość,
bo wystarczą tylko dwa słowa i dziewięć liter (czy tak jak w
oryginale „Three words, eight letters”).
Była
jeszcze lekcja o modzie. O byciu sobą, gdy wszyscy mówią ci, co
masz nosić, jak się zachowywać i co powiedzieć. W tym wszystkim
trzeba być sobą. I nawet jeśli będzie bolało, spełniać marzenia.
Także te najmniejsze, jak na przykład chodzenie rano po dachu w
balowej sukience i skórzanej kurtce.
outfit:
sukienka - ChiChi London / MixMatch
kurtka - New Look
buty - Zara