Komplikacje w czasach blogosfery
Ile może zmienić jedno spotkanie?
Komedie romantyczne i horrory nauczyły nas, że wszystko. Nie
trochę, nie nic – wszystko. Od A do Z, od początku do końca, od
Prezesa po Adriana. Kiedy poznajesz kogoś w przestrzeni Internetu,
możesz stworzyć dowolny obraz osoby z którą rozmawiasz. Najpierw
z wypiekami na twarzy, potem z lekką obawą, że ktoś kogo kochasz,
o wszystkim się dowie. Bo ta internetowa znajomość z kimś, kogo
nigdy nie widziałeś, zaczyna być intensywniejsza niż związek,
który dzieje się tu i teraz.
Pierwszym serialem na punkcie którego
miałam obsesję była Magda M. No dobra, wcześniej był jeszcze
Zbuntowany Anioł, kiedy prosiłyśmy katechetkę w podstawówce,
żeby wypuściła nas 10 minut wcześniej – Facundo Arana był tego
wart! Wróćmy jednak do Magdy M., choć Zbuntowany Anioł
ukształtował mój ideał faceta bardziej niż bajki Disney'a. I
może nauczył trochę sztuki komplikowania sobie życia. Magda M.!
Była taka piękna scena, kiedy Magda i Piotr spacerują wieczorową
porą po warszawskiej Starówce. Nagle Magda rzuca w stronę
przystojnego prawnika jedno zdanie - „tylko się we mnie nie
zakochaj!”. Oczywiście wcześniej, zakochuje się ona sama.
O miłości z internetów już pisałam.
Z resztą trudno teraz znaleźć kogoś, kto nie był na randce z
Tindera, ZaadoptujFaceta albo innego Badoo. W Internecie jesteśmy
pozbawieni kompleksów, które skutecznie tuszuje filtr na Insta albo
szybko użyty Photoshop. Ale są też historie, które właśnie od
Insta się zaczynają. Bo jak to określiła jedna z moich koleżanek,
kiedy tłumaczyłam jej działanie mojego ulubionego medium
społecznościowego - „To taka fotka.pl!” Lajki, fejm, ale i
nasze najpiękniejsze zdjęcia. Perfekcyjne życie, które każdy z
nas chciałby mieć. Kolorowanie rzeczywistości i takie tam. Są też
takie historie, które zaczynają się od bloga, nieprzeczytanej
wiadomości na Fejsie i truskawkowej czekolady.
Można zabronić zakochiwania się, być
nieogarniętym i zbuntowanym aniołem. Jednak koniec końców, trzeba
zdecydować czy trzymać się tego co znamy czy ruszyć dalej,
ryzykując wszystko. W ostatecznym rozrachunku lepiej żałować, że
coś się zrobiło, niż żałować, że nigdy się nie spróbowało.
Komentarze
Prześlij komentarz