Dziękuję, Hejterze!
Jak mówi znane wszystkim, prawie już ludowe, porzekadło "haters gonna hate". Niezależnie od tego co robisz, kim jesteś i co aktualnie jest powodem hejtu. Nienawiść jest wszędzie, bo to takie piękne.
'Hejtowanie' to chyba ulubione zajęcie połowy dzisiejszego społeczeństwa. Starszy czy młodszy, to akurat nie ma znaczenia. Obiektów do leczenia swoich kompleksów (czyt. hejtowania) nie brakuje, a więc hejterów przybywa z dnia na dzień. W Internecie, teoretycznie, każdy jest anonimowy, a jak wiadomo - anonimowość dodaje odwagi.
Są dwa rodzaje hejtu - ten, który w jakiś sposób można podciągnąć pod konstruktywną krytykę i ten, który jest po prostu leczeniem kompleksów, wyrazem zazdrości. O ile ten pierwszy można jeszcze jakoś zrozumieć, tyle ten drugi jest wyrazem totalnej paranoi, w jakie popada społeczeństwo. Łatwiej kogoś nienawidzić, nie znając go, niż poznać, pomóc czy po prostu pozostać obojętnym. Chyba zostałam wychowana w duchu, który nie pasuje do dzisiejszego świata, ale przynajmniej jestem jedyna w swoim rodzaju. O, idealny powód, żeby mnie hejtować!
Ponoć liczba hejterów jest oznaką tego, jak duży sukces odniosłeś. Biorąc pod uwagę polską skłonność do nienawidzenia ludzi, którym w życiu wyszło, coś musi w tym być. Ale jest jeszcze drugie oblicze tej polskiej nienawiści. W duchu Mundialu, weźmy pod lupę sportowców - wystarczy jedna wygrana, aby być na szczycie i zostać okrzykniętym najlepszym sportowcem w Polsce, grać we wszystkich możliwych reklamach i być narodowym bohaterem. Szybciej niż ta narodowa miłość, przychodzi nienawiść. Wystarczy chwilowe załamanie formy, zły wynik, a oto - człap, człap, przechodzi po danym osobniku Polski Demon Nienawiści.
Tak naprawdę, nie ma znaczenia, czy odniesiesz sukces czy porażkę, hejt i tak będzie obecny w Twoim życiu. Wystarczy jednak odpowiednio się nastawić, a nagle hejt stanie się idealną motywacją do dalszego działania.
'Hejtowanie' to chyba ulubione zajęcie połowy dzisiejszego społeczeństwa. Starszy czy młodszy, to akurat nie ma znaczenia. Obiektów do leczenia swoich kompleksów (czyt. hejtowania) nie brakuje, a więc hejterów przybywa z dnia na dzień. W Internecie, teoretycznie, każdy jest anonimowy, a jak wiadomo - anonimowość dodaje odwagi.
Są dwa rodzaje hejtu - ten, który w jakiś sposób można podciągnąć pod konstruktywną krytykę i ten, który jest po prostu leczeniem kompleksów, wyrazem zazdrości. O ile ten pierwszy można jeszcze jakoś zrozumieć, tyle ten drugi jest wyrazem totalnej paranoi, w jakie popada społeczeństwo. Łatwiej kogoś nienawidzić, nie znając go, niż poznać, pomóc czy po prostu pozostać obojętnym. Chyba zostałam wychowana w duchu, który nie pasuje do dzisiejszego świata, ale przynajmniej jestem jedyna w swoim rodzaju. O, idealny powód, żeby mnie hejtować!
Ponoć liczba hejterów jest oznaką tego, jak duży sukces odniosłeś. Biorąc pod uwagę polską skłonność do nienawidzenia ludzi, którym w życiu wyszło, coś musi w tym być. Ale jest jeszcze drugie oblicze tej polskiej nienawiści. W duchu Mundialu, weźmy pod lupę sportowców - wystarczy jedna wygrana, aby być na szczycie i zostać okrzykniętym najlepszym sportowcem w Polsce, grać we wszystkich możliwych reklamach i być narodowym bohaterem. Szybciej niż ta narodowa miłość, przychodzi nienawiść. Wystarczy chwilowe załamanie formy, zły wynik, a oto - człap, człap, przechodzi po danym osobniku Polski Demon Nienawiści.
Tak naprawdę, nie ma znaczenia, czy odniesiesz sukces czy porażkę, hejt i tak będzie obecny w Twoim życiu. Wystarczy jednak odpowiednio się nastawić, a nagle hejt stanie się idealną motywacją do dalszego działania.