Przyjaźń. Uczucie. I co dalej?


Znasz ten moment, kiedy zaraz po przebudzeniu modlisz się, żeby sen nie stał się rzeczywistością? Ja znam to aż za dobrze. Czasem nawet nie wiem, kiedy mój mózg tak doskonale analizuje wszystkie bodźce, których mniej lub bardziej świadomie unikam. Niezależnie czy dotyczy to najbliższego przyjaciela czy osoby, którą minąłeś na ulicy, zbyt często nie dopuszczamy do siebie prawdy, która może i jest bolesna, ale potrafi być oczyszczająca. 
 




Nigdy nie byłam dobra z biologii, choć gdybym teraz wróciła do liceum z niektórych rozdziałów dostałabym o wiele wyższe oceny. Niby choroby takie złe, a proszę jak kształcą! Bardzo długo nie zdawałam sobie sprawy z potęgi, jaką jest ludzki mózg. Miesiące i tygodnie spędzone na lekturze wszelkich publikacji neurologicznych, a wcześniej czy później na neuro oddziałach dały mi duży zastrzyk wiedzy. Wtedy też usłyszałam, że ludzki mózg jest zagadką, której jeszcze długo nie będziemy w stanie pojąć. To trochę jak z uczuciami – niby wszystko o nich wiemy, a jednak ciągle nas zaskakują.

Zawsze wierzyłam w przyjaźń damsko-męską, w końcu byłam najlepszym przykładem na to, że ona istnieje. Z Piotrkiem mamy na koncie całe życie razem, a jednak się nie zabiliśmy! No i nie zostaliśmy parą, jak wróżyło nam 90% społeczeństwa. Widzicie, wróżby to jednak bzdura. Mijały lata, a my od dwójki głupiutkich bachorów, przeszliśmy w poważne związki, a nawet planowanie ślubu, dzieci i wymarzonego domu z ogrodem. Ostatnio wymyśliłam nawet cudowne przemówienie na rzeczony ślub, ale na to przyjdzie jeszcze pora! Dzięki Ukraińcowi zawsze powtarzałam, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa, co więcej jest najwspanialszą relacją, jaką można zbudować w życiu.

Ponoć przyjaźnimy się tylko z ludźmi, którzy są dla nas atrakcyjni fizycznie. Ostatnio usłyszałam, że właśnie dlatego nie ma się co dziwić, że większość romansów zaczyna się od przyjaźni. Może bym się i nie dziwiła, ale kiedy poznajesz kogoś, z kim naprawdę świetnie się dogadujesz, a przy okazji macie to samo spojrzenie na setki spraw i kochacie te same buty, tylko ty w kolorze różowym, a on w czarnym, ciężko przyzwyczaić się do myśli, że z tej mąki przyjaznego chleba raczej nie będzie. A wspólna miłość nie rozszerzy się poza model buta, pięknego swoją drogą. Może i znów wpadam w pesymistyczny nastrój, ale te uczucia mogą pokrzyżować wszystko. Nawet piękny, słoneczny dzień u boku Ukochanego.

Ostatnio napisałam artykuł, który zaskoczył mnie samą. O sztuce odpuszczania, która jest największym sukcesem. Chcemy zbawić świat, mieć wszystko i wszystkich, a tak naprawdę to „wszystko” czego nam trzeba to po prostu odpuścić sobie i innym. Czasem nasza podświadomość daje nam znać, że nie postępujemy zgodnie ze sobą. Nie wiem jak wy, ale ja zazwyczaj olewam podświadomość i robię po swojemu. Zazwyczaj kończy się płaczem, tak jak i w tym przypadku. Bo mogło mi zależeć na zbudowaniu przyjaźni, idealnym dopasowaniu butów, ale może właśnie te dwa zupełnie inne kolory były problemem? Gdzieś w głębi mojego (zajętego) serca, ciągle mam nadzieję, że wszystko jeszcze może się zmienić, że można nabrać dystansu i nie tracić kogoś, kto tak dobrze cię rozumie.

Tak, idealistka ze mnie. Nie mam pojęcia, jakim cudem udało mi się przeżyć prawie 21 lat na tej okrutnej planecie. Ostatnio często powtarzam, że związek ze mną to niesamowity pech, bo ja po prostu wierzę w dobro, miłość i przyjaźń. I wiecie co? Wcale tego nie żałuję. Choć czasem z Piotrkiem żartujemy, że dzięki takiemu wychowaniu jesteśmy uznawani za upośledzonych w społeczeństwie, które krzywdzi nawet najbliższych. Pomimo to, jestem cholernie wdzięczna Rodzicom, że nauczyli mnie wiary w prawdziwą miłość, która pokona wszystkie przeszkody oraz przyjaźń, która przetrwa wszystko, nawet jeżeli na początku wydaje się to niemożliwe.




Popularne posty