Jak zrobić mi dobrze?
Jak
dogodzić kobiecie? Głowili się nad tym najwięksi myśliciele,
naukowcy i podrywacze świata. Pewnie co drugi miał swój sprawdzony
sposób. Nie oszukujmy się, tak na dobrą sprawę wiele nie
trzeba, by kolokwialnie rzecz ujmując, zrobić kobiecie dobrze. A
przy okazji zdobyć jej serce, choć niektórzy woleliby po prostu
zdobyć ją na chwilę. Sto czerwonych róż, weekend w
pięciogwiazdkowym SPA, kolejna zawieszka Pandory do kolekcji i
najlepiej hektolitry jej ulubionego wina. Winem bym nie pogardziła,
ale mnie zrobić dobrze można o wiele łatwiej.
Od
czerwonych róż wolę słoneczniki i wrzosy, zawieszki Pandory z
chęcią wymieniłabym na pierścionek za 9,90 zł z ulubionej
sieciówki, a weekend w pięciogwiazdkowym SPA? Bardziej doceniłabym
przekazanie tych pieniędzy na ratowanie miejsca, które jest moim
całym życiem. Może i byłam materialistką, ale od kilku lat mój
materializm sprowadza się do jednego – dbania o drugiego
człowieka. Ostatnio ktoś zapytał mnie, co zrobiłabym z
milionem złotych. Poza faktem oczywistym jak zakup wymarzonego
mieszkania na poddaszu czy wybudowaniu domu w Bieszczadach, odpowiedź
była jasna – uratowałabym Wyspę.
Kiedy
kolejny raz media pokazują piękną panią prezes fundacji w
ciuchach z najnowszych kolekcji topowych polskich projektantów, mam
wrażenie, że oglądam kiepski serial. Po śmierci Taty ktoś
udzielił wywiadu, w którym jasno zaznaczył, że ten wolał
oddać ostatnią kasę na ratowanie potrzebującego niż na
kupienie sobie nowych butów. I dlatego właśnie chodził w
dziurawych, a nowe dostał po swojej śmierci, do trumny. Choć
zasługiwał na nie o wiele wcześniej. Pamiętacie tą piosenkę,
którą śpiewała cała Polska? Że gdy zawoła Bóg, pójdę boso.
Tylko najpierw trzeba zrobić coś dobrego tutaj, na tej cholernie
niesprawiedliwej planecie.
Prowadzenie
organizacji charytatywnej w Polsce wcale nie jest takie kolorowe jak obraz wyglądającej jak milion dolców pani prezes. Te wielkie
fundacje zawsze wspierane są przez telewizje, ogromne koncerny i
inne korporacje posiadające wielkie fundusze. Są też te małe
organizacje, które są najbliżej potrzebujących. Pani prezes zna
imię każdego podopiecznego, a zamiast nowej kiecki na każdą
okazje ma jedną kurtkę, w której chodzi kilka lat. Od
wielkich gal ważniejszy jest węgiel, a zamiast nominacji do
kolejnej nagrody trzeba walczyć o każdą złotówkę na kolację
dla dzieci. Ot, proza życia.
Zawsze
śmieje się, że prawdziwy test ludzi wokół mnie to ich
pierwsza wizyta na Wyspie. Na co dzień żyjemy przecież w kolorowym
świecie, który biedę, patologię i skrajne zaniedbania po
prostu od siebie odpycha. Wolimy kłócić się o to, czy aborcja
powinna być dopuszczalna czy nie, zamiast zająć się dziećmi,
które już na tym świecie są i potrzebują miłości, opieki,
wsparcia... Niby słyszymy o tym w newsach, ale dopiero zetknięcie
się z problemem na własnej skórze powoduje, że zaczynasz w to
wszystko wierzyć. Widziałam już różne reakcje. Niektórzy po
prostu nie wracali.
Wiesz
kiedy jestem naprawdę szczęśliwa? Kiedy nie muszę patrzeć na
zapłakaną Mamę bijącą się z myślami skąd wziąć kolejne
kilka groszy. Kiedy widzę, że te wszystkie lata przez które nie
jeździłam na wakacje, bo Tata poświęcał się dla dobra
dzieciaków z całego Chorzowa nie poszły na marne. Kiedy nie budzę się
w nocy z płaczem, bo ktoś po raz kolejny chce wbić nam nóż w
plecy, choć właśnie wyciągnęłyśmy mu pomocną dłoń...
Jak
zrobić mi dobrze? Nie potrzebuję kwiatów, drogich prezentów i
weekendów w drogich hotelach. Zrobić mi dobrze można tylko w jeden
sposób – dorzucając się do naszej wyspowej skarbonki i
powodując, że Wyspa zawsze będzie 'ludna'. Bo ja na bezludną
wyspę zabrałabym swoich najbliższych. Oni stawiają mnie do pionu
lepiej niż ulubione różowe wino.
Jak pomóc?
Wystarczy dorzucić "pięcioka" do naszej skarbonki. To jedno piwo, dwa szoty, kilka batoników, 1/3 wstępu na imprezę, dwa bilety na tramwaj... A dla nas to ogromna pomoc!
Info o akcji znajdziecie tutaj: klik
Przy udostępnianiu informacji o akcji, pamiętajcie o hashtagach: #ludnawyspa #wyspaniali
Zróbmy wszystko, żeby Wyspa nigdy nie była bezludna!
Numer konta: 76 1050 1243 1000 0010 0011 3405