Mocne postanowienie poprawy (post zawiera lokowanie produktu, jakim jest szczęście!)

Ciągle nietknięty stos książek, rower nieodebrany z serwisu po ostatnim wypadku i mnóstwo rzeczy do wykonania z listy tych na wakacje, których nie da się już zrealizować. Przecież za trzy dni moje urodziny, a to zawsze one zwiastowały koniec lata...




W Tatrach spadł śnieg, a ja ciągle żyję nadzieją, że tegoroczne lato nigdy się nie skończy. Chociaż patrząc na gruby sweter po dziadku, który właśnie mam na sobie, myślę, że nie można tego nazwać już nawet niepoprawnym optymizmem, a po prostu życiem w totalnej iluzji. Biorąc pod uwagę fakt, że mój kalendarz zatrzymał się na 14 lipca, cóż... trudno się dziwić. 

Na podsumowanie wakacji 2014 chyba jeszcze za wcześnie, szczególnie, że czeka mnie ich jeszcze miesiąc. Może to jednak idealny czas na rachunek sumienia i mocne postanowienie poprawy? 

W ciągu ostatnich trzech miesięcy nie wydarzyło się nic, co byłoby spektakularne, a już na pewno nic, co zmieniłoby losy ludzkości. Chociaż kto wie, może... Agnieszka, bądź realistką! Za to na pewno wydarzyło się coś, co zmieni mój mały wszechświat. Magazyn, sesje czy chociażby ciągłe podróże to rzeczy, które naprawdę wiele we mnie zmieniły. 

Rok temu nastąpił moment, kiedy każde chwycenie do ręki aparatu kończyło się przeklinaniem sprzętu, ostatnich wydarzeń, ale przede wszystkim stwierdzeniem, że robienie zdjęć, w moim wykonaniu, nie ma sensu. Dzisiaj, kilka dni przed swoimi urodzinami i kilkanaście dni po pierwszej rocznicy śmierci Taty, mam wrażenie, że nie ucieknę od fotografii. To chyba jednak temat na osobny post.

Wiele miłości pojawiło się w okół mnie. Utworzyły się pary, o których chyba nikt wcześniej by nie pomyślał. Cóż, między nienawiścią a miłością jest jednak nikła granica. Choć w temacie moich spraw uczuciowych niewiele się zmieniło, utwierdziłam się w przekonaniu, że czekanie może być dobrą opcją. Wyobraźmy sobie papierowe serce, nawet takie z czerwonego papieru. Na nim, wypisane ołówkiem imię kogoś, kto wydaje się być 'tym jedynym/tą jedyną'. Jak bardzo musimy się postarać, żeby zgumować te kilka liter? Nawet jeżeli pojawia się ktoś zupełnie nowy, te kilka liter zawsze będzie tworzyło barierę, której prędzej czy później nie da się przeskoczyć. 

Zielona herbata, którą zaparzyłam przed rozpoczęciem pisania tego posta, zrobiła się już chłodna, więc to chyba pora skończyć dzisiejszą grafomanię. Było kilka złych chwil, i kilka dobrych. Jak mówi moja wakacyjna piosenka - wierzę, że będzie w porządku. Przede mną jeszcze półtora miesiąca, tak więc więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję i chcę się poprawić. 









A na koniec - HAPPY!
Bo nie byłoby wakacji bez workcampów, bez Wyspy i bez cudownych ludzi, których bez wątpienia mogę nazywać swoją rodziną. 









Popularne posty