#ListyDoS Dom
Tato,
Nie brakuje Ci latem workcampowego
zamieszania? No wiesz, załatwiania koparki dla Szymona, pierwszego
dnia z zamawianiem trzydziestu placków pizzy albo dawania mi stówy
na zapas lakieru do włosów, bynajmniej nie dla mnie. Albo tego
zachwytu pomieszanego z przerażeniem w oczach wszystkich nowych
dzieciaków, które przekraczają progi Wigilijnego Miasteczka i
widzą, jak stali bywalcy rzucają Ci się na szyję i krzyczą, że
dobrze Cię widzieć. Bo dobrze byłoby Cię zobaczyć.
Ostatnio czytałam listę pytań, które
trzeba komuś zadać, żeby dobrze go poznać. Jedno sprawiło, że
pomyślałam, o tym cholernym nadchodzącym wydarzeniu. „Jaki
outfit ze swojego dzieciństwa pamiętasz najlepiej?” Ja pamiętam
ten, w którym z dziecka stałam się dorosłą, zagubioną
dziewczyną. Standardowy biały t-shirt z dłuższym tyłem, jeansowe
szorty, czarne baleriny i niebieskie bransoletki – jedna od Tomka,
a druga ta od Ciebie, z ostatnich wakacji. Ostatnich, ostatnich. W
sumie tych rodzinnych było tak niewiele, że na pewno wiesz, o którą
chodzi. I wtedy zaczęłam płakać. Wcale nie tak, jak w dzień
Twojego odejścia. Wtedy prawie nie płakałam. W taki sposób, w
jaki płakałam mówiąc Ci, że masz walczyć, a Ty obiecałeś, że
się nie poddasz.
Wtedy w Sosnowcu widać było Beskidy.
Wiesz, że patrząc na nie każdego ranka ze swojego okna ciągle mam
nadzieję, że zadzwonisz i powiesz, że wpadacie z Mamą i Mandzią
na weekend? Ostatni raz byliśmy razem w Bielsku na pogrzebie Pana
Mariana. Trzymałeś Mamę za rękę tak mocno, a ona co chwilę
podawała Ci chusteczki. Pamiętasz ten moment, kiedy z lotniska
startowały samoloty, a cała nasza czwórka trzymała się za ręce?
Jakbyśmy znów miały z Mandzią kilka lat. W sobotnie poranki te
samoloty latają nad Bielskiem, zaglądając mi do okien. A ja po
cichu mam nadzieję, że to jakiś znak od Ciebie i Pana Mariana, że
jesteście, czuwacie.
Mama ciągle denerwuje się, gdy słyszy
po kątach, że „za Stefana było inaczej”. Wiesz, bardzo Cię
kocham i dobrze wiesz, że jesteś dla mnie Superbohaterem. Jednak Mama ma super moc. Może i nie wierzy
w moją nową strategię marketingową, albo raczej nie chce przyjąć
do wiadomości, że czeka ją rewolucja (bo teraz Wyspą rządzą baby; siła trzech i takie tam), ale potrafi to ogarnąć.
Dzieci, papiery, remonty, workcampy... Dobrze wiem, że oboje nie
jesteście idealni. Nikt z nas nie jest, ale jestem prawdziwą
szczęściarą mając takich rodziców i taką rodzinę, jaką jest
Wyspa.
Niedawno Ktoś zapytał mnie, jakie mam
cele na przyszłość. Dopiero siedząc na schodach, na których
siedziałyśmy w trójkę cztery lata temu mając nadzieję, że
telefon ze szpitala to jakiś żart, uświadomiłam sobie, że cel
mam jeden – wrócić na Wyspę. Mogę sobie szukać swojego miejsca
na Ziemi ile chcę. Podróżować, przeprowadzać się, ale
ostatecznie i tak na Wyspie czuje się bezpiecznie. Ciągle mam wiarę
w nowy, lepszy świat. To tak jak w naszej piosence. Wchodziłam na
Wyspę pierwszy raz słaba i maleńka, ruszam teraz w wielki świat,
ale wracać będę, jak do gniazda ptak. Tak jak każdy, kto choć
raz spotkał Ciebie czy Mamę i poczuł, że Wyspa to magia. To
ludzie. To miłość i przyjaźń, która może i nawinie, ale ciągle
chce ratować świat.
Dziękuję Ci za to. Bo może dzisiaj
jestem specjalistką od żałoby, wariatką od marketingu i blogerką
od siedmiu boleści, ale zawsze wiem, że mam gdzie wrócić. Emilka
miała rację. Pomnik na cmentarzu to tylko tradycyjne rzeczy. Ty
jesteś na Wyspie. To Twój prawdziwy pomnik i miejsce, do którego
zawsze będę pasować. Które mogę tworzyć. W którym ciągle mogę
być Córeczką Tatusia, nawet jeśli kiedyś tak bardzo chciałam
przed tym uciec.
Kocham Cię,
Twoja Córeczka
PS Wybory modowe chyba też
mam po Tobie. Czerń nawet przy 30 stopniach ciepła w cieniu. Ale
dziś ognisko. Dla Ciebie. Może wpadniesz?